|
Budynek restauracji |
W sobotę wieczorem miałam okazję uczestniczyć w Julebord w pięknej restauracji Bellevue, która uchodzi za najlepszą norweską kuchnię tradycyjną. Sponsorem spotkania była firma, w której pracuje mój mąż i miło mi było, że w kolacji dla pracowników mogli uczestniczyć również członkowie ich rodzin. W Polsce mój pracodawca kolacje wigilijne organizował jedynie dla pracowników i nigdy nie mogłam zabrać męża.
W Bergen Julebord zaczynają się od pierwszego weekendu grudnia i trwają do 15 grudnia. Nasza kolacja rozpoczynała się o godzinie 19. W sobotę wieczorem trudno złapać wolną taksówkę, ale jakimś cudem nam się udało i dotarliśmy prawie na czas. Okazało się, że restauracja Bellevue jest na stoku góry, więc z jej okien widać piękną panoramę Bergen. Było też dużo śniegu, co tylko spotęgowało magiczną atmosferę tego miejsca.
|
Piękne nakrycia stołów |
Najpierw udaliśmy się do szatni, gdzie goście zostawiali kalosze, śniegowce i kombinezony. Mężczyźni poprzebierali się w ciemne garnitury, a kobiety w eleganckie czarne sukienki, głównie do kolan (obowiązywał semi-formal). Następnie powitano nas szampanem i wysokich kieliszkach i na stojąco czekaliśmy na zaproszenie do głównej sali. Mąż przedstawił mnie kilku osobom, więc można było zacząć rozmawiać. Firma jest norweska, ale pracownicy z całego świata, więc konwersacje toczyły się po angielsku.
|
Rysunki na ścianach restauracji |
W głównej sali stały stoły okrągłe ośmioosobowe i przystrojone elegancko jak na wesele w Polsce. Na środku stał stroik z pięknymi świeżymi kwiatami pomieszanymi z szyszkami sosnowymi. Bajecznie to wyglądało. Kelnerzy co chwilę podchodzili i uzupełniali kieliszki z wybornym winem i innymi napojami. Można było wybierać pomiędzy kilkoma rodzajami wina i piwa oraz napojami bezalkoholowymi.
|
Szwedzki stół z przystawkami |
Okazało się, że tutaj przyjętym zwyczajem są szwedzkie stoły z jedzeniem. Nasz cały stolik udał się więc po przystawki. Było na bogato! Były tak wszelkie owoce morza: homary, ostrygi, langusty, krewetki oraz małże podane na wiele sposobów.
|
Świeże ostrygi |
Dodatkowo królowały przysmaki z renifera, łosia, bycze policzki, jakieś sałatki, carpaccio i ryby. Na moim talerzu znalazły się głównie produkty z renifera oraz ostrygi, które po prostu chciałam w końcu spróbować i się nie zawiodłam.
Po przystawkach było danie główne, do którego podano na poprawę trawienia mocny norweski alkohol-
Akvavit. Na stołach zagościły:
Pinnekjøt - żebra baranie gotowane, wędzone i mocno zasolone podawane z purre z brukwi,
juleribbe - żebra wieprzowe razem z ponacinaną w kratkę skórą pieczone kilka godzin podawane ze startymi burakami oraz
lutefisk - suszony dorsz maczany w ługu i następnie gotowany podany z puree z zielonego groszku, musztardy i skwarkami z wędzonego boczku. Spróbowałam każdego z tych dań, by wiedzieć jak smakują norweskie święta, ponieważ właśnie te dania jadają Norwedzy na kolację wigilijną. Osobiście najmniej smakowało mi pinnekjøt, ponieważ nie lubię bardzo słonych dań. Lutefisk się obawiałam, ale zupełnie niepotrzebnie. Nie umiem jednak opisać smaku tej ryby, ponieważ nie można go do niczego porównać. W każdym razie polecam :)
|
Lutefisk |
Następnie pojawił się na szwedzkim stole różnorodny wybór deserów, w tym ciasta czekoladowe, z owocami, z mleczną pianką, risgrot (pudding ryżowy) z sosem malinowym, świeże owoce i lody. To była najlepsza część dla takiego łasucha jak ja. Spróbowałam każdego smakołyku.
|
Mój deser |
Na sam koniec, około 1 w nocy, podano kawę oraz koniak i zaproszono na tańce. Jednak ja z mężem i naszym kolegą zamówiliśmy taksówkę, która zawiozła nas do domu. Mieliśmy już dość wrażeń jak na ten wieczór.
Sporo osób nie przyszło, mimo, że wcześniej deklarowali chęć udziału w spotkaniu. Podobno niektóre osoby się rozchorowały, a niektóre wystraszyły się śniegu. Niech żałują, bo stracili naprawdę cudowny wieczór w doborowym towarzystwie.
*Część zdjęć pochodzi ze strony reklamowej restauracji
Ależ wykwintnie, chętnie bym spróbowała tych przysmaków :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego niestety nie dałam rady spróbować.
UsuńWow, świeże ostrygi - nigdy nie jadłam, ale chętnie bym spróbowała z czystej ciekawości.
OdpowiedzUsuńDla mnie był to pierwszy raz kiedy się odważyłam. Po prostu tak pięknie wyglądały.
Usuńo jejku ileż smakołyków.... zgłodniałam....
OdpowiedzUsuńCieszę się, że narobiłam ci apetytu.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAle jedzenie!!!! Firma naprawdę się postarała, dobrze że tak dbają o pracowników.
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam.
UsuńJak na weselu:)
OdpowiedzUsuńTylko tańców brakowało :)
UsuńBardzo elegancko:)Super,że firma tak dba:))
OdpowiedzUsuńTa restauracja sama w sobie już wyglądała bardzo elegancko.
UsuńJak smakował Ci Akvavit?!? Bo ja napiłam się tylko troszkę i to chyba nie mój smak :D
OdpowiedzUsuńNorwedzy twierdzili, że Akvavit należy wypić do tych ciężkich mięsnych dań na lepsze trawienie. Smakowało jak nasza wódka z przyprawami.
UsuńPiekne to Twoje opowiadanie. Ja od razu nabralam ochoty na homara i chyba jutro pojade :-D
OdpowiedzUsuńojej, ale pięknie.. ale te owoce morza, to nie.. :D
OdpowiedzUsuńOne wyglądały tam przepięknie. Takie czyściutkie i ładnie podane.
UsuńSuper blog :D będę często zaglądać ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCieszę się ogromnie
UsuńBardzo wystawna kolacja :)
OdpowiedzUsuńTak, nie żałowano niczego.
UsuńWysmienicie to wygláda <3 wszystko takie smaczne :)
OdpowiedzUsuńI było bardzo dobre. Zupełnie inne od polskiej kuchni.
UsuńIle rarytasków w jednym miejscu ... Ciekawa jestem czy kiedykolwiek skuszę sie na ostrygi, miałam już kilka podejść ale jednak stchórzyłam :) Jestem ciekawa smaku, może kiedyś zjem z zamkniętymi oczami :D
OdpowiedzUsuńTo tak zrób! Zamknij oczy i koniecznie spróbuj.
UsuńJakie smakołyki! :)
OdpowiedzUsuńJuż mi tęskno, że następna taka uczta za rok.
UsuńNiesamowite menu, aż ślinka leci :)
OdpowiedzUsuńInne od naszej polskiej Wigilii.
UsuńWow, taki pracodawca to skarb ;) Bardzo mi się podoba ta relacja i opis dań- nietypowe ;)
OdpowiedzUsuńTo maż ma takiego świetnego pracodawcę.
UsuńChciałabym spróbować chociaż połowy tych potraw :)
OdpowiedzUsuńU mnie to nawet spotkania wigilijnego nie organizują ;) Fajnie że mogłaś wziąć udział, widać że wszystko było przygotowane na wysokim poziomie :)
OdpowiedzUsuńCoś Ty! Może jakieś inne benefity masz na święta. Tutaj to jest taka forma integracji pracowników.
Usuńrobi wrażenie...
OdpowiedzUsuńAle cudna kolacja! Na owoce morza na pewno bym się rzuciła, ale do zjedzenia renifera i łosia raczej by mnie nie przekonali ;)
OdpowiedzUsuńTak do końca nie była pewna co właściwe zjadłam. Opisy dań były wyłącznie po norwesku. Koledze wydawało się, że zjadł kotlety z ryby, a to były wołowe policzki. Do niedawna myślałam, że renifera nigdy nie zjem, bo przecież prezentu pod choinkę nie dostanę.
UsuńŚwietnie, że mogłaś wziąć udział w takim spotkaniu. Zawsze to okazja do spróbowania ciekawych dań, poznania nowych ludzi. Wystrój i dania wyglądają super, bardzo szykownie. :)
OdpowiedzUsuńTo ludzie z całego świata i ich opowieści sprawiły, że była cudowna atmosfera.
Usuńależ tam pieknie się przygotowali :) takie spotkanie, tym bardziej w nowym gronie i innym państwie, musi być nie lada przeżyciem :)
OdpowiedzUsuńPowiem ci, ze było. Jeśli dane mi będzie uczestniczyć jeszcze w takich spotkaniach, to pierwsza się zapiszę :D
UsuńBywałam na takich imprezach integracyjnych u mojego partnera w Polsce, tutaj jeszcze nie. O czym toczą się rozmowy? O pracy czy na jakieś inne tematy? Jeżeli tak, to na jakie?
OdpowiedzUsuńPrawie nie było rozmów o pracy pewnie ze względu na to, że prawie każdy był z osobą towarzyszącą spoza firmy. Jeśli już to na luźny temat jedzenia jakie jest podawane na lunsj. Generalnie było tak jak w Polsce na imprezie z alkoholem, czyli trochę o codziennym życiu, o porównywaniu zwyczajów w różnych krajach, sypało się przy tym pełno żartów. Było też trochę o spędzaniu czasu wolnego i o aktualnych wiadomościach.
UsuńDziękuję :) Nie miałaś problemów ze zrozumieniem niuansów w żartach? Czasami trochę się obawiam, że coś źle zrozumiem i popełnię jakąś gafę.
UsuńNie, mają podobne poczucie humoru, więc warto próbować coś zażartować.
Usuńnie jadlam nigdy ostryg
OdpowiedzUsuńPolecam więc je spróbować. Dla mnie to był pierwszy raz.
UsuńWyśmienitości, ładnie podane i pięknie stoły ustrojone :)
OdpowiedzUsuńTak na bogato było. Nawet początkowo się zestresowałam, że to jakaś sztywna impreza będzie.
UsuńNo to ladnie. Pierwsza Polka o ktorej slyszalam, co to Lutefisk zachwala. Chyle czola, ja nie dalam rady :-( . Jestes wielka :-) . Pozdrawiam ANia
OdpowiedzUsuńAnia, Lutefisk podobno to w tej restauracji było bardzo dobrze zrobione. Choć mało kto się skusił. Żartobliwie mówili, że ja z mężem to jesteśmy "crazy people" :D
Usuńmm nie jadłam ale zakosztowałabym tych ostryg jakbym się odwazyła ;P
OdpowiedzUsuńOstrygi są pyszniutkie,nie da się porównać do innych owoców morza.
UsuńPrzyjęcie z klasą:) i jakie wykwintne potrawy. Musiał to być piękny wieczór:) pzdr.
OdpowiedzUsuńWieczór był wręcz bajkowy, głównie przez miejsce, ludzi i dobre jedzenie.
UsuńTo musiało być nie lada przeżycie :-)
OdpowiedzUsuńOj było. Nigdy nie myślałam, że właśnie w Norwegii będę mieć możliwość uczestniczyć w takim przyjęciu.
UsuńPrzepięknie to wszystko wygląda. Musiałobyć pysznie, aczkolwiek niektórych rzeczy niamiałabym odwagi spróbować
OdpowiedzUsuńPewnie nie tylko Ty. Sami Norwedzy niekoniecznie lubią wszystkie swoje tradycyjne dania.
UsuńA ja chcę mieszkać w Norwegii, więc nie mogę się napatrzeć na Twój post. Cudo!
OdpowiedzUsuńOd marzenia do realizacji dzieli Cię tylko mały krok.
UsuńJak elegancko! :) Kiedyś mi proponowano pracę w Norwegi, ale tak się złożyło że miałam zaraz 4 operacje prawie jedna po drugiej, później inna paskudna choroba i teraz kompletnie się do pracy nie nadaję. Szkoda. :( Chętnie za to popatrzę u Ciebie jak tam jest. :)
OdpowiedzUsuńZdrowie jest najważniejsze :)
UsuńPieknie, co kraj to obyczaj, i ostrygy z wyższej półki ;) fiufiu ;)
OdpowiedzUsuńNie było tam byle czego :)
Usuń