Let the good times roll jest moim pierwszym zakupem w LUSH. Jeszcze czasami nie mogę uwierzyć, że mam ten sklep pod nosem ;)
Kosmetyk kupujemy w charakterystycznym dla LUSH czarnym plastikowym opakowaniu, które po uzbieraniu 5 sztuk możemy wymienić na jedną dowolną świeżą maskę. Pojemność to aż 100 g i taka gramatura jest w zupełności wystarczająca, ponieważ na jego zużycie mamy jedynie 3 miesiące. Krótki termin ważności spowodowany jest brakiem konserwantów w składzie:
Maize flour, Glycerine, Talc, Water, Corn oil, Polenta, Fair Trade Organic Cinnamon Powder, Perfume, Gardenia Extract, Popcorn
Po odkręceniu pojemniczka od razu moją uwagę przyciągnął zapach, ponieważ pachnie słodkim popcornem z karmelem. Z takim zapachem w kosmetykach wcześniej się nie spotkałam. Let the good times roll jest w postaci jasnej brązowej pasty z kawałkami prażonych ziaren kukurydzy.
Służy do mycia twarzy. Jak to zrobić pokazywała mi sprzedawczyni w sklepie. Odrywamy kawałek pasty wielkości paznokcia i na wewnętrznej części dłoni delikatnie rozpuszczamy go w ciepłej wodzie.
Taką mieszaniną przemywamy i masujemy twarz. Czuć w niej drobinki zdzierające, ale działające w bardzo łagodny sposób.
Film pomoże zrozumieć jak to faktycznie wygląda:
Pasty używam co trzeci dzień, ponieważ mam tłustą skórę i obawiam się drobinek peelingujących, ale wydaje się, że leczy też drobne niedoskonałości.
Cena to 119 NOK (koron norweskich) za 100 g pasty. Mogłaby być więc trochę tańsza i wtedy dostałaby 10/10 punktów :)