Zacznę od wisienki na torcie, czyli cudownej szminki ROUGE COCO CHANEL w odcieniu Legende 11. Czaiłam się na nią długo, aż w końcu trafiła się okazja cenowa i mam! Żałuję, że nie wzięłam jeszcze jednego odcienia, ale dotychczas nie miałam pomadki z Chanel i nie wiedziałam do końca czy moje usta się z nią polubią. Najbardziej zaskoczyła mnie jej trwałość, szminka ta potrafi trzymać się na ustach kilka godzin, pomimo jedzenia czy picia!
Następne perełki, które wpadły w moje ręce, to zestaw od BURT'S BEES, w skład którego wchodzą dwie pomadki, balsam w słoiczku do skórek i krem do rąk. Miodowo-cytrynowy zapach produktu do pielęgnacji skórek tak mnie uzależnił od siebie, że zaczęłam używać go do ust i mogłabym go stosować nawet do herbaty.
O produktach EOS czytałam wiele dobrego i wiedziałam, że to kwestia czasu, aż je kupię. W norweskim BOOTS po świętach trafiłam na wyprzedaże i kliknęłam edycję limitowaną w postaci kremu do rąk i sorbetu truskawkowego. Nie wiem kto tworzy te produkty i skąd zaczerpnięty został pomysł na nie, ale faktycznie smarując usta sorbetem mam wrażenie, że zjadam cukierka!
Z polskiej apteki przyjechały do mnie płyny micelarne Sensibio 2*250ml, krem przeciwzmarszczkowy Lierac, krem pod oczy DECUBAL, odżywka do włosów Klorane z owsem, odżywka NIVEA i mnóstwo próbek Lierac i Phyto (Nie wszystkie widać na zdjęciu). Co ciekawe próbaski zostały dopasowane do moich zakupów, więc pracownik apteki zadał sobie sporo trudu. Poczułam się więc mile wyróżniona.
Później w norweskich sklepach kupiłam sobie kilka odżywek i szampon firmy DEFINE. Miałam już jeden i po prostu jestem ciekawa czy sprawdzą się na moich włosach produkty z innych serii. W dodatku kto by nie skorzystał z promocji -50%? Na koniec dokupiłam jeszcze szampon Harmoni z norweskiej drogerii VITA. Kupiłam go, ponieważ zachwyciło mnie jego śliczne opakowanie i połączenie kolorów: fioletowego z pomarańczowym i białym.
Część produktów zaczęłam od razu używać, ponieważ jestem niecierpliwa i ciekawi mnie to co nowe. Tak jak teraz patrzę na te zebrane zakupy, to wydaje mi się, że przez pół roku moje włosy będą miały pełen komfort, a ja skupię się na zakupach kosmetyków do makijażu. Kusi mnie wiele nowych kolekcji, ale często rozczarowują przy pierwszym kontakcie na żywo. Oglądałam nową kolekcję wiosenną DIOR i kompletnie nic mnie nie ruszyło. Na zdjęciach reklamowych wyglądało to zupełnie inaczej.
W norweskich sklepach MAC jest już dostępna kolekcja pomadek Huggable Lipcolour i Magnetic Nude. Widzę w niej parę perełek, ale pewnie jak wybiorę się do sklepu, to mogę znów mocno się rozczarować. Kogo ja oszukuję, pewnie i tak nie wytrzymam i przy pierwszej okazji polecę do MACa ;)
Porwało Was coś z nowych kolekcji kosmetyków?