W Norwegii 17 maja jest dniem wolnym od pracy z powodu narodowego święta grunnlovsdag. Konstytucję podpisano w 1814, więc w tym roku przypadała dodatkowo 200-setna rocznica. Z tej okazji organizuje się pochody i różne atrakcje. Przygotowania do procesji trwają kilka miesięcy, a próby różnych orkiestr można obejrzeć już pół miesiąca wcześniej. Jest to także jedyny dzień w roku, w którym można zobaczyć większość mieszkańców danego miasta, ponieważ prawie wszyscy spędzają ten czas na ulicach.
Oczywiście i mnie nie mogło zabraknąć w tym dniu na ulicach Bergen. Miałam niesamowitą okazję uczestniczyć w wielkim wydarzeniu i świętować razem z Norwegami. W dodatku pogoda dopisała, więc miałabym do siebie wielki żal gdybym w sobotę została w domu, zamiast cieszyć się paradą. Spodziewałam się chyba przemarszu wojska i orkiestry wojskowej (zupełnie nie wiem skąd te skojarzenia ;))
Natomiast pochód był niezwykle interesujący, więc zrobiłam razem z mężem wiele zdjęć. Owszem mundurowi też maszerowali, ale oprócz nich dzieci ze szkół, studenci, służba zdrowia i przedstawiciele różnych norweskich regionów. To co ich wyróżniało to stroje, jak z innej epoki. Kobiety najczęściej były ubrane w tradycyjne stroje - bunady. Mnie i tak najbardziej rozczulały poprzebierane dzieci. Czułam się jak w jakieś fantastycznej bajce. Najlepsze w Norwegii jest to, że nikt się tutaj nie wstydzi swoich korzeni i z dumą nosi narodowe symbole.
Jeśli macie ochotę przeczytać więcej o norweskiej konstytucji to odsyłam Was do Wikipedii.