Pierwsza to taka, której w Bergen jest zdecydowanie za dużo, czyli deszcz. Podobno jest to spowodowane położeniem samego miasta. Z jednej strony morze, a z drugiej góry, więc ciepłe powietrze zderza się z zimnym. Pada w dzień i w nocy, wciąż słyszę krople deszczu odbijające się od szyby lub dachu. Wcale nie zanosi się, by przestało. Ale tak naprawdę nikomu tutaj ten deszcz nie przeszkadza. Budowlańcy pracują, biegacze biegają, a rodziny spacerują. Pozostaje mi więc kupić kalosze, ubrać softshell i witać każdy deszczowy dzień z uśmiechem.
Druga rzecz, to woda. Sami Norwedzy mawiają, że wody to oni mają za dużo. W dodatku w Bergen pije się wodę prosto z kranu, więc w sklepie kupuje się głównie gazowaną. Woda jest bardzo miękka, więc w żelazku czy czajniku nie robi się osad z kamienia. Coś wspaniałego!
Na blogu Uli możecie śledzić 2 rzeczy innych uczestników wyzwania.
Pisane z przymrużeniem oka:
Norwegia jest cudownym krajem pod wieloma względami. Jednakże jest bardzo różna od Polski i wiele rzeczy i sytuacji mnie zadziwia.
1. Praca tzw. biurowa. Około południa w pracy je się lunsj, czyli takie drugie śniadanie. Podstawą tego posiłku jest chleb i majonez, który zastępuje często masło. Kanapki robi się wielowarstwowe i z dużą ilością dodatków. Powoduje to konieczność krojenia takiej przekąski przy użyciu noża i widelca, ponieważ nie dałoby się jej ugryźć.
2. Przed wejściem do jadalni jest specjalny dozownik żelu antybakteryjnego do rąk, więc nie traci się niepotrzebnie czasu na dodatkową wizytę w łazience w celu umycia dłoni.
3. W sklepach, gdy płaci się monetami, należy wrzucić je do specjalnej maszyny, która sama wyda resztę.
4. Majonezu w słoiku jeszcze nie spotkałam, za to w lodówkach jest w tubkach. Na szczęście smakuje podobnie do polskiego.
5. Robiąc zakupy każdy z obsługi jest bardzo miły, uśmiechają się i życzą miłego dnia. Coś wspaniałego!
6. Świeże ryby są bardzo drogie (bez promocji), na przykład kilogram dorsza kosztuje niecałe 200 Kr (około 105 zł). Za to świeże krewetki i ryby w puszkach (tuńczyk, makrela) kosztują dużo mniej.
co kraj to obyczaj,majonez zamiast masła,ciekawe;)
OdpowiedzUsuńMasło oczywiście jest dostępne w sklepach i w dodatku bardzo dobre.
UsuńZazdroszczę miękkiej wody w UK jest twarda, co dwa tygodnie odkamieniam żelazko ;)
OdpowiedzUsuńW Polsce też był ten problem. Do żelazka musiałam kupować specjalnie wodę destylowaną.
Usuńuwielbiam takie ciekawostki. My w Szkocji też pijemy wodę z kranu. Ja pije z Lochness. Ryby mimo tego, że bliska morza też b. drogie. A chleb z majonezem uwielbiam, ale angielski majonej jest ohydny. Ciągle pada, więc nie jest łatwo :-). Fajna interpretacja tematu
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się Tobie spodobały.
Usuńu nas woda twarda strasznie! a zdjęcia super!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńBardzo "wodniste" te 2 rzeczy :) . Mi deszcz nie przeszkadza, a dźwięk kropel uderzających o rynnę- uwielbiam.
OdpowiedzUsuńIle bym dała za miękką wodę w kranie! Moja buźka przy niej odżywa :D
OdpowiedzUsuńFajne te obyczaje, ale cena za rybę mnie zadziwia.
I włosy są mięciutkie, gdy już uda się zmyć z nich szampon :D
UsuńBardzo ciekawe fakty o Norwegii, czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńCieszę się!
UsuńBardzo fajny post :)
OdpowiedzUsuńLubię takie ciekawostki z innych krajów, więc czekam na kolejne! :)
zachwycił mnie pomysł z żelem antybakteryjnym - dlaczego takich rzeczy nie ma u nas!
OdpowiedzUsuńTego nie wiem ;)
UsuńWszystko to co napisałaś bardzo mi się podoba ;)) Nawet te wielowarstwowe kanapki:D
OdpowiedzUsuńAż dziwne, że każdy jest taki miły ;)
OdpowiedzUsuńJestem tu już od 1,5 tygodnia, a wciąż mnie to szokuje!
Usuńspodziewałam się, że ryby będą bardzo tanie bo ten kraj głównie z obfitością ryb się kojarzy. woda na pewno jest super
OdpowiedzUsuńZanim tu przyjechałam tez tak myślałam.
UsuńUwielbiam takie wpisy. Ja marzę od dawna o Norwegii! Ciekawe informacje :)
OdpowiedzUsuńPolecam choćby na wakacje, ale latem :)
Usuńniezły patent z tym dozownikiem żelu antybakteryjnego :) fascynują mnie takie historie :)
OdpowiedzUsuńwitaj sąsiadka ;) ja od ponad 5 lat mieszkam w Danii, podobne klimaty. Nie ważne czy leje, piździ, daje chłodem czy śniegiem zawsze na rowerach i z bananem na buźce. Bardzo podoba mi się takie nastawienie do życia, oni to już chyba mają to w genach. Co do deszczu to może aż tak kiepsko nie jest, nie pada cały czas, ale też mam go pod dostatkiem { akurat dzisiaj }. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń5 lat to już długo :) Ja dopiero raczkuję w Bergen.
UsuńHaha Norwegowie mają ciekawe życie ;) majonez w tubkach? Haha ciekawie :D
OdpowiedzUsuńJa jednak nie przepadam za deszczem, wtedy nastrój mi się pogarsza:(
OdpowiedzUsuńoo ciekawy post :)
OdpowiedzUsuńten majonez mnie ciekawi :D
http://cosmetics-my-live.blogspot.com
Szkoda że u nas nie ma takich dozowników!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię że będziesz próbować witać deszcz z uśmiechem.... brrr nie cierpię gdy pada!
Interesujący post:) z tym majonezem to nieźle:)
OdpowiedzUsuńOoo poważnie taka miękka woda? Pozazdrościć. :)
OdpowiedzUsuńChoć jest u nas w Polsce jedna dziwna rzecz. Nie pijemy wody z kranu ale jabłko jemy po umyciu wodą z kranu. :D
Ciekawy post. Obserwuję. :)
ale tak ciąąągle deszcz? :P to chyba bym się wściekła w pewnym momencie ;)
OdpowiedzUsuńAż tak źle nie jest, 50 dni w roku podobno nie pada :)
UsuńOj ciężko byłoby mi się przyzwyczaić do ciągłego stukania deszczu o parapety, ale pewnie niedługo i w Polsce pogoda będzie deszczowo-jesienna :) Drogie te ryby tam!
OdpowiedzUsuńbardzo lubię takie posty zawsze coś ciekawego można się dowiedzieć
OdpowiedzUsuńTe maszyny wydające reszte też mnie zaskoczyły:D, na majonez w tubce też zwróciłam uwage;) I masz racje ci uśmiechnięci sprzedawcy to coś cudownego:) Byłam w Norwegi w czerwcu i na szczeście udało mi się trafić na świetną pogode:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kanapki z majonezem zamiast masła!
OdpowiedzUsuńMajonez jak najbardziej w słoiku jest...w każdym supermarkecie tutaj...:-)....Krewetki to są tanie ale mrożone...świeże tu w Oslo to ponad 200 nok za kilo. Ryby dziko żyjące są drogie. Hodowlane tanie...kilo łososia w promocjach (często np. Smart)...to ok 50-60 nok za kilo....Doskonałe są też tutejsze sery (zwłaszcza kozie)...nie te marketowe tylko te prawdziwe ale drogie 400 nok za kilo...Generalnie dobre jakościowo żarcie jest bardzo drogie...takie byle jakiej jakości tak około 2 razy droższe...
OdpowiedzUsuńPoszukam więc jeszcze majonezu w słoiku. Z tymi cenami na ryby to oczywiście chodziło mi, że bez promocji. Smarta akurat w Bergen nie ma, za 60 Kr łosoś - byłoby super :)
Usuńzazdroszczę wody :)
OdpowiedzUsuńPrzybliżysz mi takimi postami kraj, o którym nic nie wiem :)
OdpowiedzUsuńPostaram się.
UsuńGreat post! I love your blog!
OdpowiedzUsuńxoxo!!!
fajne ciekawostki, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńFajnie tam masz. :)
OdpowiedzUsuńCiekawe. W sumie malo sie wie o Norwegii. Ten majonez wszedzie i do wszystkiego pewnie najzdrowszy nie jest. Ale swiezymi rybami mozna to nadrobic.
OdpowiedzUsuń